Spokojnie można zobaczyć,chociaż film po niezłym początku póżniej trochę przynudza,by jednak pod koniec zrobić ciekawy zwrot.Największym atutem tego obrazu jest Washington w roli tytułowej,naprawdę miło się na faceta patrzy,widać,że jest w formie.Sympatyczna ta postać głównego bohatera,widz trzyma za niego kciuki,chociaż w pewnym momencie ma coś za uszami,ale nie będę spojlował.Jest kilka wybijających się scen,jak ta rozmowa z tym kolesiem,któremu grozi kara śmierci,czy ta na autostradzie.Na minus film trochę nie trzyma tempa i nawet jak na film prawniczy jest trochę zbyt przegadany,ale obejrzeć na pewno warto."Trudno być wiernym zasadom i samemu sobie" - niezbyt to odkrywcze,ale do tego dochodzi się z wiekiem,zza młodu pewnie większość z nas była idealistami.
Wątpię,by bycie idealistą za młodu, oznaczało to samo po przebytych doświadczeniach życiowych. Nawet,jeśli niewiele się w tym filmie"odkrywczych sentencji" znajduję(z czym rzecz jasna się nie zgadzam, to samo zrozumienie ich swoim życiem przekracza możliwości przeciętnego człowieka jeszcze co najmniej kilka pokoleń(to niezwykle optymistyczny wariant) .
Film w istocie nierówny a mój ulubieniec znów ten dobry(aż do ...ekhm..może ominę wyrażenie ;-) ).
Słusznie dostrzegłeś minusy. Ale ..jeśli ktoś żyje podobnie do bohatera w codzienności(choćby odmiennej), znajdzie w tym filmie jakiś rodzaj wytchnienia i współczucie,którego sobie odmawia. I właśnie do takich osób ten film będę słać.
Pozdrowienia!