film, który za każdym razem ogląda się znakomicie,a to co robi Bruce Lee na ekranie jest po prostu świetne, sceny walk doskonale zrealizowane jak na film z 1973 roku, pamiętam jak za dzieciaka oglądałem ten film w telewizji i byłem pod ogromnym wrażeniem, a później na podwórku każdy chłopiec bawił się mówiąc "ja jestem Bruce Lee" i wtedy się zaczęło, ten film to klasyka "kina kopanego" i nie tylko
Co do scen walk, to o ile fajnie się oglądało, jak Bruce Lee walczy na korytarzach z wieloma przeciwnikami naraz, o tyle walki na ringu były dziwne - O'Hara nie zdołał zadać Bruce'owi Lee ani jednego ciosu, a Bolo vs Roper to już w ogóle przegięcie - wystarczyło, żeby ten niepokonany, z łatwością łamiący kości mięśniak Bolo został ugryziony w łydkę, walnięty paręnaście razy po gębie i trzy razy kopnięty po jajcach, żeby umrzeć. WTF?
Albo scena wśród luster - pytanie, dlaczego Lee od razu po wejściu do tego pomieszczenia nie zaczął rozbijać luster, żeby nie być przez nie mylonym i zwodzonym. I dlaczego Han po zajściu go od tyłu drapnął go po plecach zamiast po szyi albo dlaczego nie rozorał mu gardła tymi metalowymi "pazurami" - przecież z łatwością mógł to zrobić.
I dlaczego w scenie retrospekcji siostra Lee po rozprawieniu się z "szeregowymi" przeciwnikami, gdy dogonił ją O'Hara nawet nie próbowała z nim walczyć, tylko od razu popełniła harakiri? Skąd mogła wiedzieć na 100%, czy nie ma szans w walce z nim?